Przygoda, przygoda każdej chwili szkoda… proste a świetnie definiuje sens podróżowania. W młodości człowiek czytał w książce do geografii o tundrze, tajdze, polach ryżowych czy bezkresnych stepach ale był to tylko tekst okraszony czasem pojedynczym zdjęciem. W czasach gdy w telewizorze było tylko kilka kanałów, internet był pojęciem wirtualnym, przed erą tanich lotów i swobodnego przemieszczania, „oknem na świat”, ten egzotyczny świat był program Elżbiety Dzikowskiej i Tony’ego Halika „Pieprz i Wanilia”. Ten kultowy program był esencją pojmowania podróży jako przygody i spontanicznego poznawania odległych krain i kultur. Ów program tchnął we mnie chęć odkrywania świata.
Współczesny świat daje nam możliwość zaplanowania, zarezerwowania, zaprogramowania każdego wyjazdu i zminimalizowania ewentualnego ryzyka. Osobiście staram się podróżować niezależnie, ale jak sięgam pamięcią raz brałem udział w zorganizowanej wyprawie do Strefy Wykluczenia w Czarnobylu i była to niezapomniana eskapada. Były to czasy kiedy Prypeć i Czarnobylska Zona były atrakcjami niszowymi i zdobycie przepustki dla osoby indywidualnej było zupełnie nieopłacalne (jeśli w ogóle możliwe). Wyjazd ze „śląską ekipą”, masa śmiechu, mnóstwo wspomnień sprawiły, że pewnie w przyszłości jeszcze nie raz skorzystam ze zorganizowanej formy wyjazdu. Napisałem, że raz w życiu korzystałem z biura podróży? Przepraszam, błąd. Prawda jest taka, że korzystam regularnie z usług tour operatorów jakimi są FIFA i UEFA. Tak, tak to nie pomyłka, gros moich bliższych i dalszych wojaży związanych jest z piłką nożną i częściowo o moich planach wyjazdowych decyduje los. Raz na kilkanaście miesięcy w Szwajcarii, ktoś wyciągając plastikowe kulki wyznacza częściowo moje podróżnicze destynacje.
Oczywiście podróże sportowe to nie jedyna aktywność i w miarę możliwości czasowo-finansowych staram się każdą wolną chwilę spędzać w terenie. W kontekście piłkarskich podróży może pojawić się pytanie czy nie żałuję, że zamiast lecieć do Hanoi czy Cancun, często celem staje się Kiszyniów lub Podgorica. Zdecydowanie nie żałuję, gdyż uważam, że przy odpowiednim zaplanowaniu wyjazdu wszędzie na świecie można znaleźć ciekawe i godne uwagi miejsca. Mało tego odkrycie jakichś perełek podróżniczych z dala od utartych szlaków sprawia dodatkową satysfakcję. I tutaj pojawił się bardzo ważny aspekt czyli wspomniane planowanie. Samodzielne podróżowanie wiążę się z tym, że wszystkie detale trzeba zaplanować od A do Z, co zwykle zajmuje więcej czasu niż sama podróż. Loty (tanie loty), noclegi (zdecydowanie nie All Inclusive), przejazdy (czymkolwiek się da), atrakcje (możliwie jak najwięcej) to tylko część rzeczy jakie trzeba samemu ogarnąć. Mam sentyment do moich studenckich wojaży i przyzwyczajeń i do dziś bardziej preferuje opcję „plecak, hostel, przygoda” niż „walizka, hotel, wygoda”.
Istnieje takie powiedzenie iż podróże kształcą i moim zdaniem nie jest to pusty frazes. Samodzielne podróżowanie to szkoła życia – ucząca zaradności, umiejętnego zarządzania czasem i kształtująca charakter. W swoich podróżach skupiam się na tym, żeby nie tylko świat zobaczyć, ale też poznać i zebrać wiele cennych doświadczeń. Każdy wyjazd to możliwość poznania różnych kultur, tradycji, lokalnej kuchni, możliwość kontaktu z różnymi ludźmi i poznania języka. Kiedyś ludzie przemieszczali się aby zdobyć jedzenie, podbić nowe terytoria czy krzewić swoją religię. Na szczęście przyszło nam żyć w takich czasach, że podróż może być dla nas momentem wytchnienia, resetu i oderwania od rzeczywistości. Obojętne jaki cel obierzemy warto wyjść z domu i smakować świat.