Polska – Dania 1:1

01.06.2008

Chorzów - Stadion Śląski

Letni piknik

Pierwszy w historii występ reprezentacji na EURO zbliżał się wielkimi krokami. Na początku była euforia bo wygraliśmy silną grupę eliminacyjną (wyprzedziliśmy m.in. Portugalię, Belgię i Serbię, w tych eliminacjach grupy były 8-zespołowe) oraz zanotowaliśmy serię kolejnych zwycięstw meczach towarzyskich. Ale im bliżej turnieju gra Polaków wyglądała coraz gorzej. Przed rozpoczęciem mistrzostw kadra miała udać się na zgrupowanie do Niemiec, a „pożegnać się” z kibicami meczem z Duńczykami w Chorzowie. W Niemczech wyglądało to blado. Co prawda bilans spotkań był niezły – dwa zwycięstwa 1:0 z FC Schaffhausen i reprezentacją Albanii oraz remis z Macedonią, ale poziom gry we wszystkich trzech spotkaniach był mocno odbiegający od poziomu wymaganego od uczestnika turnieju finałowego Mistrzostw Europy. Naszym ostatnim rywalem miała być Dania, czyli przeciwnik, z którym patrząc historycznie też mieliśmy bardzo niekorzystny bilans spotkań (aż 11 porażek w 18 meczach), do tego przegraliśmy cztery ostatnie starcia z Duńczykami. Mecz z tak trudnym przeciwnikiem był ryzykowny, gdyż dwa lata wcześniej Polacy przed wyjazdem na Mundial do Niemiec, też grali w Chorzowie, ale wtedy po kompromitacji z Kolumbią zostali wygwizdani i raczej z niskim morale udawali się na turniej. Tym razem miało być inaczej.

Mecz w czerwcu, w Chorzowie więc zdecydowaliśmy, że jedziemy. Finalnie było dziewięciu chętnych więc na dwa auta (Patryk, Piotrek, Daniel, Sebastian – 2 x Marcin, Łukasz, Artur) ruszyliśmy na Śląsk. Obojętne jakby kadra nie grała przed turniejem zawsze jest „pompka” więc i tym razem zainteresowanie meczem było bardzo duże, choć do kompletu na stadionie trochę brakowało. Co dało się zapamiętać z dnia meczowego to upał. Mecz zaplanowano na czerwcowe, wczesne popołudnie i akurat w ten dzień skwar był niemiłosierny. Dotarliśmy, powiesiliśmy flagę, korzystamy ze słońca i zimnych napojów i czekamy na mecz.

Duńczycy mimo, że nie zakwalifikowali się na EURO i właściwie dla nich sezon już się skończył, przyjechali do Polski w prawie najsilniejszym składzie z takimi zawodnikami jak Dennis Rommedahl i Nicklas Bendtner na czele. Mecz towarzyski do tego toczony w trzydziestostopniowym upale zdeterminował w pewnym stopniu poziom tego spotkania. Pierwsza połowa grana raczej na stojąco, dużo walki o zdobycie przewagi w środku pola. Mimo tego to co najważniejsze wydarzyło się właśnie w pierwszych trzech kwadransach. Padły dwa gole po bardzo ładnych zespołowych akcjach, był też niewykorzystany rzut karny. Pierwszy gol padł w 28 minucie po trójkowej akcji Duńczyków w pole karne wpadł Bendtner uderzył, piłka odbiła się od Boruca leciała wzdłuż bramki a z dobitką zdążył Vingaard. Trzeba przyznać, że piłkarze Danii świetnie rozegrali piłkę, zgubili zupełnie polską obronę, także Artur Boruc mógł lepiej zachować się w tej sytuacji. Odpowiedź powinna nadejść bardzo szybko. W 35 minucie meczu Ebi Smolarek wszedł w drybling z obrońcą, wbiegł w pole karne i padł jak długi, choć w tej sytuacji bardziej adekwatnie należy napisać zanurkował jak długi. Sędzia odgwizdał rzut karny, choć jeśli w tym czasie istniałby VAR, to sytuacja pewnie skończyłaby się żółtą kartką dla naszego zawodnika. Piłkę na jedenastym metrze ustawił Maciek Żurawski i uderzył beznadziejnie. Strzał był słaby, blisko środka bramki, bramkarz wyczuł intencje strzelca i bez problemu obronił. Sprawiedliwości stało się zadość. W 43 minucie meczu tym razem skuteczną, trójkową akcje przeprowadzili Polacy. Żurawski wpadł z prawej strony w pole karne, wycofał do Smolarka, ten krótkim podaniem znalazł Jacka Krzynówka i nasz skrzydłowy strzałem ze swojej gorszej prawej nogi zdobył bramkę wyrównującą. Należy zauważyć, że w tej sytuacji był jeszcze rykoszet, który utrudnił obronę duńskiemu bramkarzowi. W drugiej połowie gra była szybsza ale żadna ze stron nie wypracowała sobie przewagi na boisku. Obie drużyny solidarnie stworzyły sobie po dwie groźne sytuacje. Boruc dwukrotnie ratował nasz zespół po akcjach Bendtnera, z kolei Polacy dwa razy groźnie strzelali zza pola karnego, najpierw w 51 minucie Krzynówek potem w 74 minucie Łobodziński. Z przebiegu gry miało się wrażenie, że remis satysfakcjonuje obie strony. W tym meczu nie było zawodnika, który jakoś specjalnie wyróżnił się na tle drużyny, dlatego za gracza meczu w polskim zespole wybrałbym mimo wszystko Artura Boruca. Przy straconej bramce powinien interweniować lepiej, ale za to w kilku innych sytuacjach bronił pewnie utrzymując nas w grze do końca.

Pogoda, poziom gry, atmosfera na trybunach – słowem letni piknik w Chorzowie. Kilka razy na trybunach były zrywy i momentami doping na niezłym poziomie. Niestety tylko momentami. Oprócz tego było tradycyjne wówczas „Leo Leo Leo” ale kwintesencją „letniego dopingu” było „Ole” po każdym dotknięciu piłki przez polskiego piłkarza w…15 minucie meczu, przy stanie 0:0 gdzie gra wyglądała bardzo przeciętnie i praktycznie nie było żadnej sytuacji podbramkowej. Ot taki dopingowy folklor. Na plus na pewno frekwencja. Na śląskim kolosie, mimo meczu towarzyskiego pojawiło się ponad 40.000 widzów. Po meczu parę pamiątkowych zdjęć, do auta i do domu.

1 czerwiec 2008

Chorzów – Stadion Śląski – widzów 40.000

Polska – Dania 1:1 (1:1)

0:1 Vingaard 28’

1:1 Krzynówek 43’

Polska: Boruc – Wasilewski, Bąk, Jop, Wawrzyniak (46’ Golański) – Zahorski (46’ Łobodziński), Dudka, Lewandowski, Krzynówek (77’ Garguła), Smolarek (77’ Saganowski) – Żurawski (46’ Roger)

Dania: Sorensen – Jacobsen, Christensen, Kroldrup, Jorgensen (46’ Rasmusen) – Rommedahl, Retov (64’ Kristensen), Poulsen (77’ Augustinussen), Vingaard (68’ Kvist)- Nordstrand (46′ Perez), Bendtner (89’ Sorensen)

Żółte kartki: Poulsen (Dania)