W tej części będzie trochę wspominek. Będzie to spojrzenie na piłkę nożną oczami zwykłego chłopaka który miał pasję, wsiadł do autobusu mając kilkanaście złotych w kieszeni i pojechał na Mistrzostwa Świata, tak to się zaczęło i tak już zostało.
Było kilka bodźców, które spowodowały, że młody człowiek w latach 90-tych wsiąknął w świat sportu i piłki nożnej. Jednym z czynników były gry komputerowe. Jestem z ery już po Atari, zmierzchu Commodore i rozkwitu Amigi. Z ery gdzie oprócz Montezumy, Lemmingów, Mortal Kombat były przede wszystkim gry sportowe. Wśród gier piłkarskich było kultowe Sensible Soccer. Zdecydowanie należę do kościoła wielbicieli tej produkcji, niby proste, toporne 2D, ale grywalność na poziomie nieosiągalnym przez długi czas dla innych gier, nawet już w czasach PC i bardziej zaawansowanej grafiki. Ile joysticków się zepsuło „ciupiąc” mecze małymi piłkarzykami. Później był oczywiście Football Manager i kilka pierwszych edycji FIFY. Oprócz samych gier była analiza składów, kupno i sprzedaż zawodników i to zainteresowanie przeniosło się potem na rzeczywisty football.
Oprócz gier była oczywiście telewizja. Tak jak pisałem piłka nożna pojawiła się w moim życiu w latach 90-tych. Roku 1992 i duńskiego dynamitu nie pamiętam, podobnie jak „niedzieli cudów” w 1993 roku. Pierwsze piłkarskie wspomnienie jakie utkwiło mi w głowie to kucyk Roberto Baggio, loki Carlosa Valderamy, Gabriel „Batigol” Batistuta, Oleg Salenko, Tomas Brolin i sensacyjna Bułgaria – krótko World Cup 94 w USA. Potem już bardziej świadomie była Barcelona ze Stoiczkowem i Romario, Manchester United z żelazną obroną i pomocą. I wreszcie klub w którym się zakochałem czyli Ajax Amsterdam. Genialne roczniki, zbieranina młodych chłopaków z akademii, która swą grą zachwyciła cały świat. Sentyment do Ajaxu pozostał do dziś. Był to moim zdaniem ostatni powiew romantycznego futbolu w historii piłki klubowej. Potem było prawo Bosmana, zniesienie limitów i z czasem totalna dominacja pieniądza w piłce nożnej. Co do telewizji to wychowałem się na programach sportowych TVP Katowice, komentarzach Andrzeja Zydorowicza i relacjach terminującego wtedy w telewizji regionalnej Bożydara Iwanowa. Dopiero potem były mecze Reprezentacji komentowane przez tuzów polskiego dziennikarstwa sportowego. Z lat młodości w pamięci zapadł mi szczególnie jeden mecz kadry… słuchany w radio. Był 1998 rok, początek eliminacji Mistrzostw Europy 2000, mecz Bułgaria – Polska w Burgas i brak transmisji meczu w otwartym kanale (mecz dostępny jedynie na płatnej platformie). Poszedłem do pokoju, zgasiłem światło, włączyłem radio. Komentarz bodajże Andrzeja Janisza. Genialny mecz, genialne emocje, genialny komentarz, słyszalny doping, buczenie, wszystkie świsty i gwizdy ze stadionu. Wygrywamy 0:3 a ja nigdy nie przypuszczałem, ze można się tak bardzo emocjonować słuchając relacji z meczu w radio.
Żeby być na bieżąco i rozwijać pasję nie wystarczało grać na komputerze i oglądać piłki w TV, ważne było także czytanie. Inne czasy, wyboru nie było dużego, a oknem na piłkarski świat był w moim przypadku tygodnik Piłka Nożna. Wszelkie aktualności czerpało się z „internetu lat 90-tych” czyli Telegazety, gdzie można było także śledzić wyniki na żywo, ot taki ówczesny „livescore”. Był oczywiście także Przegląd Sportowy. Pamiętam w wakacje pracowałem nad morzem jako parkingowy (hotel w środku lasu, kilka kilometrów od cywilizacji, zupełne odcięcie od świata Szewnętrznego – coś takiego jak smartfon było w sferze Science fiction). Dostawałem wtedy od kierownika ośrodka prasę (w tym sportową) po gościach hotelowych z 2-3 dniowym opóźnieniem. I tak siedziałem przy szlabanie i pochłaniałem gazety od deski do deski, nawet ostatnie strony o sportach, które nawet nie wiedziałem, że istnieją. Była środa, polskie kluby grały eliminacje europejskich pucharów, a ja namiętnie czytałem Przegląd Sportowy aby dowiedzieć się co w weekend działo się w ówczesnej 1 lidze. Takie to były czasy gdzie prasa była głównym źródłem informacji sportowych, a wiadomo, że samo czytanie także wpływało na rozwój osobisty.
No i ostatnie pewnie najważniejsze elementy, które ukształtowały moją pasję do piłki to podwórko, koledzy, krzywe boiska, bramki zbijane z drewna, rozmowy o piłce i w końcu wspólne wyjazdy na mecze. Pewnie w tej całej powyższej wyliczance Ameryki nie odkryłem, gdyż każdy kto w latach 90-tych interesował się piłką, grał w te same gry i czytał te same gazety, chciałem tylko pokazać młodszym odbiorcom jak bardzo różniły się kanały dostępu do footballu vs. możliwości jakie daje nam współczesny świat.
Napisałem skąd wzięła się piłka nożna w moim życiu, a skąd wzięły się wyjazdy? Jadę na Mistrzostwa Świata, nawet nie wiem kiedy takie hasło wpadło mi do głowy. Fajnie brzmi choć początki wymagały dużego samozaparcia. Ogólnie z racji ograniczonych możliwości finansowych od początku każdy wyjazd był skalkulowany bardzo skromnie. Nie było zaprawy przed meczem i zabawy po meczu, mało tego na początku nie było nawet meczów, trzeba było się zadowolić samym wyjazdem i atmosferą około stadionową. Przez pierwszych kilka lat były to, hmm… nazwijmy je „bieda wyjazdy”. Były to eskapady, które raczej nie miały logicznego uzasadnienia, było to podróżowanie sercem, a nie rozumem. Pierwsze wyjazdy na mecze Reprezentacji przypadły na okres studiów. Studiów dziennych, przez pewien czas dwóch kierunków, bez pracy i bez pieniędzy. Kto wtedy pomyślałby o wyjeździe na mecz… Z jednej strony oszczędności na jedzeniu i ciuchach, w miarę możliwości (jeśli rozkład zajęć na uczelni na to pozwalał) prace dorywcze na nocne zmiany, nieco później także prace wakacyjne i tak zbierało się kapitał wyjazdowy. Wszelkie trudności i przeszkody były jednak kluczowe dla „złapania bakcyla” i utrwalenia piłkarskiej pasji. Z czasem pojawił się pierwszy etat, wyjazdy na mecze stały się bardziej świadome, połączone ze zwiedzaniem i poznawaniem świata. Jednak to te pierwsze lata „dzikich” wojaży wspominam z największym rozrzewnieniem, to z tego okresu pochodzą najlepsze wspomnienia i niezapomniane historie. Przez lata tych wyjazdów na mecze Reprezentacji Polski uzbierało się bardzo dużo, mam nadzieje, że ta strona pozwoli mi to wszystko usystematyzować.